Księżniczka po przejściach, czyli dniokobietowa wariacja na temat autobiografii Carrie Fisher

Wiedzieliście, że Carrie Fisher to córka Debbie Reynolds z Deszczowej piosenki? I że była żoną Paula Simona, który napisał Sound of Silence?


Akurat Sound of Silence nie dla niej, oczywiście.

Dziecięce olśnienia. Jako dziecko bardzo się jarałam tymi już wtedy przebrzmiałymi dziesiątki lat temu informacjami. Od zawsze byłam #teamstarwars i starą trylogię znałam na pamięć. Chciałam być jak księżniczka Leia i mieć swojego Hana Solo z niesfornym uśmiechem Harrisona Forda.

Rzemyki we włosach i Gwiazda Śmierci na szy... Coo? Nie no, Leia jak się patrzy.

 

Nawet urządziliśmy kiedyś sylwestra stylizowanego na Gwiezdne Wojny. Carrie Fisher zmarła akurat kilka dni przed całą imprezą. Dzielnie piłam jej zdrowie w pięknej fryzurze, gdyż to było już całe lata po czasach, kiedy śmierci celebrytów wstrząsały mną do głębi na długie dni (nawet jeśli wydarzyły się – znowu – dziesiątki lat wcześniej).

Różne dziwne kartki mieliśmy porozwieszane na tej imprezie.

Nadmuchane wydanie. Nic więc dziwnego, że ta książka była pierwszą rzeczą, którą kupiłam po jej śmierci. Nie spodziewałam się po niej zbyt dużo, bo wprawne oko edytora wyłapało jej cienkość i aż nazbyt przyciągającą wzrok okładkę. Możecie też na zdjęciu z Paulem Simonem zobaczyć skandaliczną interlinię. Widocznie wydawnictwo starało się troszkę całą książkę rozepchać – w sumie trudno mieć pretensje. Papier i zdjęcia też pozostawiają wiele do życzenia – wszystkie są czarno-białe i właściwie na granicy nieczytelności. Uznałam jednak, że warto się dowiedzieć, co sama zainteresowana ma o sobie do powiedzenia. Fascynowało mnie to, jak bardzo oderwana od rzeczywistości musiała być taka rodzina. Jak to wszystko funkcjonowało?

Zróbmy obok strony tytułowej ilustrację. Narkomanka i alkoholiczka? Tabletki i martini! Mamy to! Takie to wydanie.

Dorosłe fascynacje. Carrie Fisher pisze z perspektywy pięćdziesięciodwulatki, która jest (jak mówi tytuł) po przejściach. Przejściach, które najwyraźniej sprawiły, że wyciągnęła jakieś wnioski warte podzielenia się ze światem. Widać w jej stylu dużo humoru, którym zapewne, jak wielu z nas, nauczyła się reagować na życiowe przeciwności. Powiem więcej – ona już trochę się ociera o silenie się na humor. Drwi z niemal wszystkiego, co sprawia, że gdy wpada w poważny ton, brzmi on aż do bólu poważnie, wręcz dojmująco. „Jeśli moje życie nie byłoby zabawne, byłoby bardziej prawdziwe – a tego po prostu nie mogłabym znieść” – to cytat, który pojawia się na początku pierwszego rozdziału i myślę, że dobrze oddaje ducha tych wspomnień. Nie wiem jednak, czy fakt, że lekko się tę książkę czyta, należy kłaść na karb dobrego warsztatu autorki (w końcu jej Pocztówki znad krawędzi ekranizował sam Mike Nichols), czy ciekawego tematu, czy może po prostu na to, że jest nieprzyzwoicie wręcz krótka i naszpikowana ciekawostkami.

Z Paulem Simonem schodziła się i rozchodziła przez dwanaście lat, a on pisał o niej piosenki. Jakże jej zazdrościłam w wieku piętnastu lat!
  

Kulisy Holywood. Zawsze ciekawe, zawsze fascynujące. Ile ciekawostek można wysupłać z takiej cienkiej książeczki! Miałam właściwie wrażenie, że ktoś siadł i zapisał niepowstrzymany strumień świadomości Carrie Fisher, składający się w większości z anegdotek. Wiecie, że Bob Dylan proponował jej biznes perfumiarski, a George'owi Harrisonowi założenie hotelu Travelling Wilburys? Podobno Dylan zawsze w dłuższej trasie fantazjował o stałej pracy i założeniu jakiegoś biznesu, tak żeby już nie musiał jeździć w trasy. A Cary Grant dwa razy (na prośbę każdego z jej rodziców) dzwonił do niej, żeby porozmawiać o rzekomym uzależnieniu od kwasu, podczas gdy tak naprawdę (jak twierdzi) miała wtedy problem akurat z opium.

Warto czy nie? Jak najbardziej warto. Ale tylko wtedy, gdy jest się fanem Gwiezdnych Wojen albo samej Carrie –wiadomo, że obcowanie z jej pisarstwem będzie dla takiej osoby bardzo cenne. Inni uznają to pewnie (też trochę słusznie) za celebryckie pitu pitu. Mnie się dość podobało, bo lubię i stare Gwiezdne Wojny, i stare Hollywood.


Carrie Fisher, Księżniczka po przejściach. Nie tylko o Gwiezdnych Wojnach, Warszawa 2015.

 

 


2 komentarze:

  1. I cyk, kolejna książka, którą będę chciała przeczytać i posiadać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posiadać to paskudztwo? Może Ci ją po prostu pożyczę? Ona jest na sobotnie przedpołudnie przy kawce... Ewentualnie wieczór na kiblu :D

      Usuń