Kwiat paproci – słowiański Zmierzch, na który nikt nie czekał... – cz. I
21 czerwca
1
Kwiat paproci
,
Noc Kupały
,
pogaństwo
,
recenzje książek
,
serie książkowe
,
Szeptucha
... i który okazał się bardzo przyjemną serią! Wyobraźcie sobie, że Mieszko I nie przyjął chrztu. Polska jest monarchią, w której zabobony mają się szczególnie dobrze, a każda lekarka jest zobowiązana zrobić roczne praktyki u szeptuchy, najlepiej na wsi. Prócz tego nic się nie zmieniło – każdy ma telefon, istnieją seriale, popkultura, telewizja... Seria ma specyficzny klimat, znajdziemy w niej dużo biegania po lesie (również nago) oraz postacie, które przez większość czasu denerwują swoją bezmyślnością, ale ostatecznie okazują się dość interesujące. Zapraszam na pierwszą część bezspojlerowej recenzji.
Kryzys i porównanie
Książki te wespół z Dumą i uprzedzeniem oraz czwartą częścią serii o Cormoranie Strike'u (Zabójczą bielą) pióra Roberta Galbraighta vel J. K. Rowling wyciągnęły mnie z kryzysu czytelniczego, który od paru lat miał się świetnie i zatruwał mi egzystencję, nie zamierzam więc na nie tak bardzo narzekać, chociaż na pewno wiele rzeczy mogłoby być lepiej przemyślane.Zmiany w świecie
Szeptucha , czyli pierwsza część, w której zawodzi tylko końcówka
Noc Kupały, czyli druga część, która powinna być w pierwszej części
Fabuła pierwszej części jest na tyle rozciągnięta, że gdy jeszcze ją czytałam i nie znałam tytułu drugiej, byłam pewna że wszystkie wydarzenia (jakoś chyba od marca do czerwca jednego roku) rozegrają się podczas jednej powieści. Okazało się, że autorka postanowiła to rozbić, co ostatecznie nie było najgorszym pomysłem – jak już poznam dany świat, lubię poczytać trochę o zwyczajnych perypetiach w nim osadzonych, a Noc Kupały doskonale zaspokaja to pragnienie.
W drugiej części Gosia nabywa trochę rozumu i jest to nawet fabularnie wytłumaczone – po prostu uczy się radzić sobie z tym, co ją spotyka, samodzielnie i pracuje na swój rachunek, nie chcąc martwić innych. Dowiadujemy się, że słowiańscy bogowie, którzy się jej okazują, są trochę jak ci greccy – niby uważają, że są wszechmocni, a tak naprawdę można ich całkiem przyjemnie wyprowadzić w pole, bo tak jak ludzie mają swoje słabości, które można wykorzystać. Gosia to skrzętnie robi, lawirując między jednym a drugim.
W tym miejscu należy się chyba napisać parę słów o romansie – nie bez powodu książkę tę nazwałam takim słowiańskim Zmierzchem, na który zasługujemy. Miłość, ta zmysłowa i powiązana z nią mocno emocjonalna, towarzyszy myślom bohaterki już od samego początku, gdy poznaje ona nadzwyczaj przystojnego Mieszka Pierwszego (czy zbieżność nazwiska jest przypadkowa? CIEKAWE!).
W drugiej części Gosia nabywa trochę rozumu i jest to nawet fabularnie wytłumaczone – po prostu uczy się radzić sobie z tym, co ją spotyka, samodzielnie i pracuje na swój rachunek, nie chcąc martwić innych. Dowiadujemy się, że słowiańscy bogowie, którzy się jej okazują, są trochę jak ci greccy – niby uważają, że są wszechmocni, a tak naprawdę można ich całkiem przyjemnie wyprowadzić w pole, bo tak jak ludzie mają swoje słabości, które można wykorzystać. Gosia to skrzętnie robi, lawirując między jednym a drugim.
W tym miejscu należy się chyba napisać parę słów o romansie – nie bez powodu książkę tę nazwałam takim słowiańskim Zmierzchem, na który zasługujemy. Miłość, ta zmysłowa i powiązana z nią mocno emocjonalna, towarzyszy myślom bohaterki już od samego początku, gdy poznaje ona nadzwyczaj przystojnego Mieszka Pierwszego (czy zbieżność nazwiska jest przypadkowa? CIEKAWE!).
Dystans do siebie bohaterki czasem wręcz rozczula. Ma ona swoje powiedzonko, którym kwituje głupie zachowania innych – bezlitośnie je w myślach punktuje, po czym dodaje fatalistycznie ale co ja tam wiem. Prócz tego już w drugim tomie zaczyna powolutku pełznąć rozwój postaci i już nie trzeba czuć bezpodstawnej sympatii do Gosi, żeby z przyjemnością czytać książkę, bo kiedy człowiek widzi, jak ona się zmienia, przestaje bać się kleszczy i zaczyna kombinować z bogami, to jest się z niej po prostu dumnym.
Na tym urwę swoje rozważania, bo widzę, że po chwilowej przerwie w czytaniu czytadeł mam wyjątkowo dużo do powiedzenia. Żerca i Przesilenie, w kolejnym tekście. Spodziewajcie cię wzdychań na ubraniami, wzdychań nad wzdychaniem, rozważań o przewidywalności fabuły i niewykorzystanych okazjach!
Wszystkie zdjęcia (prócz książek) pochodzą z Unsplash.
Mnie Zmierzch w ogóle nie kręci. To nie jest moja ulubiona tematyka :)
OdpowiedzUsuń