Amerykańska wariacja ku pokrzepieniu serc, czyli Red, White & Royal Blue

Kto by nie chciał raz na jakiś czas przeczytać książki, która jest tak różowiutka i puchata, że nic, tylko ją przytulić do serca? Uwaga – poniżej znajdziecie kilka ogólnikowych spojlerów.




 
Taka właśnie – różowiutka i polepszająca humor – jest Red, White & Royal Blue. Nie dość, że autorka osadziła akcję w Białym Domu i Pałacu Buckingham, to jeszcze jest to niezwykle poprawnie poprowadzony romans young adult. A jaką wspaniałą wizję świata przedstawia!

Fabuła.
Alex, główny bohater książki, to Pierwszy Syn Ameryki (tak, duże litery są konieczne i wskazane, naprawdę jest Pierwszy i jest Synem) – jego matka jest prezydentką i właśnie zaczyna się ubiegać o reelekcję (to świat bez Trumpa, zdobyła urząd po Obamie, akcja zaczyna się pod koniec 2019 roku). Jego życie jest całkiem różowe z wyjątkiem trudnej do wytłumaczenia nienawiści [sic!] do księcia Walii, Henry’ego. Pierwsze rozdziały wyjaśniają, jak BARDZO (podpowiedź: tak bardzo, że Caps Lock jest absolutnie niezbędny) Alexa denerwuje cała postać księcia – aż po korzonki jego zawsze ułożonych blond włosów. Co to może oznaczać? Lepsze pytanie: co się wydarzy dalej?

Incydent. Prezydentka wraz z rodziną zostaje zaproszona na królewskie wesele do Wielkiej Brytanii, gdzie Alex upija się i próbuje Henry’emu wytłumaczyć, jak bardzo go nie lubi. Nie do końca mu się to udaje i przepychanka kończy się na torcie weselnym. Toż to międzynarodowy skandal!

Masterplan. Co więc należy zrobić, żeby uniknąć dyplomatycznego skandalu? Zmusić dwóch chłopców do dłuższego przebywania ze sobą, żeby porobili sobie zdjęcia i udawali najlepszych przyjaciół, aby świat uwierzył, że trzymają sztamę. I oczywiście, zgadliście! Żeby naprawdę się zaprzyjaźnili. 
 
 


***. Zaprzyjaźniają się to naprawdę mało powiedziane. Oni się poznają naprawdę bardzo mocno i dogłębnie. Tak dogłębnie, że ja tam się rumieniłam. Nie żeby te opisy były jakieś szczególnie perwersyjne, ale są tak sprawnie napisane, że aż się momentami łezka wzruszenia w oku kręci. Przede wszystkim ważną rolę gra tu wyważenie – parę łyżeczek perwersji, parę pruderii. Nie ma jakichś bardzo mocnych opisów, co dokładnie zostało gdzie wsadzone i ile razy, autorka bardziej skupia się na uczuciach, jakie to w bohaterze wywołuje, a to czyni książkę jeszcze bardziej pluszową i mięciutką (chociaż wiadomo, że są twardsze momenty). Ucieszyło mnie to, że autorka nie pominęła sfery seksualnej, ze względu na to, że jest to delikatny i trudny temat – łatwo jest przesadzić w drugą stronę i chyba z tego względu autorzy i autorki często wybierają zupełne pomijanie opisów lub sugestywne przenoszenie wyobrażonej kamery na fajerwerki, tak jak to miało miejsce bodajże w Casablance.

Tajemnica.
Dobrze się czyta opowieść, w której bohaterowie muszą usilnie ukrywać swoją relację – wydaje mi się, że głównie dlatego, iż lubimy sobie wyobrażać, jak bardzo wszystko je… się zawali. Ja sama z dużym zainteresowaniem wyszukiwałam różne strzelby, które autorka niewinnie wieszała tu i ówdzie. Nie jestem z tych domyślnych, więc oczywiście nie wpadłam na wszystko, ale dzięki temu miałam więcej przyjemności z czytania i dowiadywania się, co będzie dalej.

Wpadka.
Nie będę pisać dokładnie, jak dokładnie nastąpiła, bo wolę uniknąć szczegółowych spojlerów, natomiast oczywiście gdzieś za połową książki świat się dowiedział. Z jednej strony syn prezydentki USA ubiegającej się o reelekcję, z drugiej – książę Walii o nienagannych manierach i twarzy modela. Gejowski romans na szczycie. Żeby ratować sytuację, trzeba wymyślić…

Masterplan II. Wszyscy członkowie rodziny Alexa i jego przyjaciele spinają się, żeby przekuć skandal na coś dobrego. Po kilku godzinach wysyłają go do ukochanego, a sami gaszą pożary. Dosłownie stają na rzęsach, żeby przychylić bohaterom nieba. W Londynie wcale nie jest gorzej – Henry też ma bliskich, którzy się o niego troszczą. Nawet jeśli groźna królowa Elżbie... to znaczy Maria nie wyobraża sobie, żeby jej wnuk w 2020 roku wyszedł z szafy i oświadczył całemu światu, że jest gejem, taka perspektywa wcale nie wydaje się bardzo odległa.

Pokrzepienie.
Członkowie rodziny, wierni pracownicy i przyjaciele zapewniają się wzajemnie o wsparciu jak w mokrym śnie kołcza z Instagrama. Co więcej, to nie są puste zapewnienia – faktycznie się wspierają, tak że aż serce nabrzmiewa przyjemnym, ciepłym wzruszeniem. Dorośli ludzie są faktycznie dorośli i zachowują się adekwatnie – rozmawiają ze sobą, gdy zachodzi taka potrzeba, nie ma tu zawiści i dużych nieporozumień wynikających z niedomówień. Każdy ma swoje marzenie, wie, kim chce być, i do tego dąży. Wszyscy ciężko pracują, ale mają mimo wszystko czas, żeby się spotkać na zaimprowizowanej kolacji, odstresować, zadbać o siebie i powygłupiać. Wiem, że to nierealne, ale jak miło o tym poczytać. Marzenie!

Postronni ludzie z internetów wprawdzie szkalują (cena bycia osobą publiczną), ale tylko troszkę i na początku, a potem widać też wielkie wsparcie. Malują murale, trzymają transparenty, tweetują. Koniec końców wystarczy założyć fundację, pojawić się w kilku miejscach dać sobie zrobić parę zdjęć i można stać się ikoną. Przeciwności losu w tej książce nie czuć albo są one momentalnie niwelowane przez natychmiastowe wsparcie zapewniane przez najbliższych.

Czasami po prostu potrzebujemy takiej historii – nowoczesnego ku pokrzepieniu serc, tak żeby sobie przypomnieć, że dobro na tym świecie naprawdę istnieje, a już tym bardziej, jeśli jesteś Pierwszym Synem Ameryki lub brytyjskim księciem.


4 komentarze:

  1. Nie wiem czy książka pokrzepi moje serce, ale mam nieodparte wrażenie, że nie raz bym się przy niej uśmiała. Może sięgnę w wolnej chwili ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie coś dla mojej młodzieży, jestem przekonana, że tytuł może im się spodobać, chętnie podsunę go pod rozwagę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie trochę dziwna książka. Gdy piszesz recenzję, nie jestem pewna czy to dramat, czy komedia. Mam wrażenie, że takie sytucaje życiowe w realnym świecie się nie dzieją. Chyba bym się śmiała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha no własnie - to jest trochę dramat (ale tylko momentami), a w większości lekka komedyjka. Przyprawia o uśmiech albo o chichot zazwyczaj, polecam :)

      Usuń