Wariacja na temat Star Treków, czyli kilka myśli o Star Trek: Lower Decks


Nie oglądam ostatnio zbyt wiele nowości, bo jak przyjdzie co do czego i mam chwilę wolnego to wolę spać / czytać / grać / pisać (w takiej właśnie kolejności). Jednak nie odmówiłam sobie serialu o normikach w Star Treku.


Radość w stanie czystym

Jacy tam wszyscy są weseli i beztroscy! Uwielbiam historie o codzienności. Wspominałam już o tym w recenzji Kwiatu Paproci. Gdy czytam fan fiction w świecie Harry'ego Pottera, też najbardziej cieszą mnie te fragmenty, w których autorzy wymyślają zwyczajne lekcje w Hogwarcie, opisują przygody młodych czarodziejów w przerwach od lekcji czy zadania domowe. A tutaj jest zwyczajna praca, sprzątanie sal konferencyjnych, spanie właściwie na korytarzu... Takiego serialu się nie spodziewaliśmy, ale myślę, że na niego zasłużyliśmy.

To jest historia o tych ludziach, którzy zazwyczaj w Star Trekach wylatują w kosmos, gdy w statek coś walnie. To oni biegają w tę i z powrotem po korytarzach albo robią sztuczny tłum w windzie, kiedy szefostwo chce akurat coś ustalić. To oni sprzątają wydzieliny i inne pozostałości po strzelaninach. Byli tak systematycznie pomijani, że osobny serial o nich wydaje mi się strzałem w dziesiątkę.

Star Trek: Lower Deck – bohaterowie

To nic, że na mostku coś się dzieje. To dolny pokład, ich to nie do końca dotyczy. A przynajmniej do czasu. Wśród popularnych ostatnio mrocznych i komentujących rzeczywistość seriali ta kreskówka wyróżnia się zupełnie przeciwnym podejściem. Doskonale ograne są momenty, w których ktoś zaczyna się niby denerwować. Jest takie typowe zbliżenie na jego twarz... Po czym sytuację przełamuje okrzyk radości. To był dla mnie prawdziwy feel good content.

Parodia ogrywki Enterprise była naprawdę wspaniała. Mocno przedłużona... ale to naprawdę baardzo mocno przedłużona. Im dłużej kamera pokazywała statek z najróżniejszych kątów, im donioślejsza się robiła muzyka, tym głośniej chichotaliśmy. Weszło to doskonale.

Star Trek: Lower Deck, mostek, bohaterowie cieszą się i wiwatują
 

Właściwie to podoba mi się grupa bohaterów, spośród której nie potrafię sobie znaleźć nikogo, z kim bym się identyfikowała. To taka miła odmiana po wielu generycznych Mary Sue w serialach i filmach. Każda z postaci w Star Trek: Lower Decks jest czasem wkurzająca. Każda podejmuje czasem jakieś naprawdę przedziwne decyzje, których ja bym nie podjęła. Z żadną nie potrafię się zidentyfikować, żadnej nie rozumiem na tyle, żeby jej do końca kibicować. Taki dystans to naprawdę miła odmiana.

Jednak trochę zawód – UWAGA, spoilery!

Myślałam, że serial będzie o dolnym pokładzie i tylko o nim. O takich codziennych przygodach typu sprzątańsko. To oczywiście też jest, sprzątania i reperowania rzeczy jest nawet dość dużo. Ale widocznie ktoś uznał, że na samym zmywaniu podłóg daleko nie zajedzie.

Jednak Star Trek to Star Trek i okazuje się, że kilka zwrotów akcji dalej jesteśmy już na mostku, a sprzątacze ratują świat. Bo są z jakiegoś powodu bardziej kompetentni od wyższych rangą członków załogi... A ten powód to nic innego jak imperatyw narracyjny, tyle Wam powiem. Fakt, może i ktoś decyzyjny miał rację, że to nie mogła być po prostu zwykła codzienność, ale ja stoję w tłumie protestujących, a w ręku dzierżę tabliczkę z napisem „Żądamy więcej sprzątańska”. 

Star Trek: Lower Deck, bohaterka, w którą kosmici celują z broni
 

Doprowadzono do tego, że to w sumie jest kolejny Star Trek, który tylko udaje pastisz. Wystarczyło przesunąć hierarchię w dół. I teraz to nie krnąbrny, ale brawurowy kapitan wraz z załogą mostka odpowiada za uratowanie galaktyki niekonwencjonalnymi metodami przed kimś wyższym rangom z Gwiezdnej Floty, tylko krnąbrni, ale brawurowi mieszkańcy dolnego pokładu odpowiadają za uratowanie galaktyki niekonwencjonalnymi metodami przed tymże kapitanem. No i w międzyczasie trochę sprzątają.

Byłam nieco zawiedziona, gdy to odkryłam, jednak szybko się pocieszyłam. Jak już wspomniałam, postacie są miłe i nietuzinkowe. Historie zaś to gratka dla wielbicieli Star Treka. Więc gdy minęło pierwsze wkurzenie, z przyjemnością obejrzałam całą pierwszą serię i już nie mogę się doczekać kolejnej, bo co tam się podziało na koniec!

2 komentarze:

  1. Zastanawiam się w sumie, czy potrzebna jest jakaś szersza znajomość Star Treka, żeby ogarnąć klimat. Widziałam tylko dwa filmy (i to te nowsze), więc... Czuję obawę, że nie docenię kontentu xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze zastanawiałem się po co na Enterprise są tysiące członków załogi, skoro wszystko ogarnia kilka osób z załogi a na niebezpieczne misje wybiera się zawsze kapitan, pierwszy oficer, lekarz i czasem główny mechanik?
    Fajnie, że ktoś wreszcie pomyślał o Red Shirtach i reszcie.
    https://i.pinimg.com/originals/3d/42/1b/3d421ba6bc9cefd40e365902d2824a91.jpg

    OdpowiedzUsuń