Grace Jones, czyli najlepsza przydupaska w historii Bondów
Z zapałem oglądam kolejne Bondy – w myśl zasady raz starszy
raz nowszy – i dzielę się przemyśleniami na konkretne tematy z nimi związane.
Tym razem powracam do wspaniałej roli Grace Jones, czyli May Day z Zabójczego
widoku. Bo co to był za widok!
Źródło gifa.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z IMDb.
Królowa gejowskiego
disco
Grace Jones pochodzi z Jamajki i jest kobietą orkiestrą:
była modelką, aktorką i piosenkarką. Wikipedia mówi o niej jako o ikonie
popkultury. Jej androgyniczny wizerunek sprawił, że jest też nazywana królową
gejowskiego disco. Gdy pod koniec lat siedemdziesiątych śpiewała w gejowskim klubie,
stwierdzono, że jest as queer as arelatively straight person could get. Jej wizerunek nie dość, że obalał
przyjęte normy płciowe, to jeszcze epatował czarnością – jak mogli jej nie
uwielbiać?
Lekka rozprawa z
kolonializmem i seksizmem
Na początku gdy powtórzyłam sobie Zabójczy widok przyszło mi do głowy, że May Day jest z jednej
strony super, a z drugiej – pełni rolę takiego filmowej cudaczki, z której można się pośmiać, bo jest dziwaczna,
a poza tym ubiera się też dziwnie i cała jest dziwna – już na samym początku na
wyścigach konnych panowie bardzo wysoko unoszą brwi na jej widok.
Zapachniało więc kolonializmem i mocno uproszczonym
spojrzeniem zarówno na czarnych, jak i na kobiety. Ale przecież, po pierwsze,
May Day była rezultatem nazistowskich eksperymentów – podobnie jak Zorin,
któremu towarzyszyła. Zorin, który był typowym złolem, białym blondowłosym
mężczyzną chcącym przejąć władzę nad światem.
Po drugie zdominowała Bonda w łóżku. Zaraz zaraz, nie
śmiejcie się tak głośno – to ważne. Przecież wg ogólnego szkieletu fabularnego
te dziewczyny Bonda, które są dobre (a – spojler alert – May Day koniec końców
przecież ratuje dzień i wszystkich), w łóżku mogą co najwyżej zajęczeć Ohhh, Jaames! Jeśli więc czytaliście
mojego poprzedniego posta, tego o żeńskich postaciach w Bondzie na przykładzie Goldeneye, możecie sami stwierdzić, że May
Day nie wpisuje się w żaden z tych dwóch głównych wzorców. W ogóle nie ma chyba
wzorca, w który by się wpisała ta kobieta!
Najważniejszy argument zostawiłam sobie na koniec. Dlaczego
tak naprawdę wielbię charakter May Day w Zabójczym
widoku? Trzecia sprawa, do której pragnę się odnieść, to fakt, że odsuwa ona
każdego, dosłownie każdego na drugi plan – przede wszystkim główną
dziewczynę Bonda, która jest bardzo ładna, nawet trochę niezależna i milutka,
ale to typowa owieczka, którą trzeba się jednak zaopiekować.
Zorin jest bardzo dobrym złolem, jego chłopięco-złowieszczy śmiech wywołuje ciarki na kręgosłupie i ogólnie Christopher Walken odwalił kawał dobrej roboty, ale bądźmy szczerzy – widząc taki duet, na kim zawiesimy oko na dłużej, na typowym blondynie, czy na ostrej kobiecie w skórze obok?
Zorin jest bardzo dobrym złolem, jego chłopięco-złowieszczy śmiech wywołuje ciarki na kręgosłupie i ogólnie Christopher Walken odwalił kawał dobrej roboty, ale bądźmy szczerzy – widząc taki duet, na kim zawiesimy oko na dłużej, na typowym blondynie, czy na ostrej kobiecie w skórze obok?
May Day oprócz tego, że zdominowała Bonda w łóżku,
zdominowała go też w ratowaniu świata. Pod koniec filmu, w ostatnich
sekwencjach, gdy ratują się z kopalni, to ona przejmuje pałeczkę. Bond nie wie
za bardzo, co robić, więc, zagubiony, wykonuje jej polecenia – najpierw daje
się opuścić na dół do bomby, potem jest zmuszony pozwolić jej dokonać
ostatecznego poświęcenia i ogólnie nie ma nic do gadania. Takie lekkie
przełamanie konwencji Bonda, w którym staje się on bezbronny i potulnie
wykonuje polecenia kobiety, było dla mnie bardzo odświeżające.
Źródło gifa.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z IMDb.
Co za baba! Stare Bondy to było coś, nowe z ruskim są kiepściutkie.
OdpowiedzUsuńLubię oglądać kolejne filmy o Bondzie, ale przyznaję, że jego partnerek aż tak nie analizuję :)
OdpowiedzUsuńPiękna kobieta o bardzo oryginalnej urodzie
OdpowiedzUsuńa ja myślałam, ze mowa o jakimś nowym bondzie ;-) zawsze mnie ona fascynowała, ma nietuzinkową urodę :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie w ostatnim, tym, którego premiera została przesunięta, miała podobno grać. Ale jak przyszła na plan i zobaczyła, że ma jakąś małą, nieznaczącą rólkę, trzasnęła scenariuszem i sobie poszła xD
UsuńWiesz, że ja chyba nie widziałam tej części? Kurde, nabrałam apetytu! Chyba czas odświeżyć.
OdpowiedzUsuńEch, jakoś słabo tego Bonda pamiętam, muszę sobie ten film przypomnieć, świetna recenzja...
OdpowiedzUsuńTa nowa wersja Bonda jakoś mi nie pasuje, to już nie to samo co stara
OdpowiedzUsuńKiedyś Bond to była klasyka
OdpowiedzUsuńFilmy o Bondzie oglądam bo mają coś w sobie, ale tej aktorki jakoś nie mogę zaakceptować, chyba przez typ urody jaki mi nie odpowiada.
OdpowiedzUsuńRozumiem to :) Jest specyficzna nawet jak na nasze czasy, a co dopiero kilkadziesiąt lat temu! W moich oczach to ją akurat uwzniośla :)
UsuńBond i wszystkie filmy z jego udziałem to świetna rozrywka, ale jakoś nigdy nie skupiałam się na jego kobietach
OdpowiedzUsuńHaha, wcale się nie dziwię. Zazwyczaj niezbyt jest się na czym skupiać :D
UsuńBardzo ładnie ona wygląda.
OdpowiedzUsuńCóż nie wiem co mam powiedzieć, bo nie oglądałam chyba ani jednego Bonda, ale babka całkiem fajnie się prezentuje ;)
OdpowiedzUsuńNo ba! Można ją docenić za sam image :)
UsuńWyjątkowo magnetyczna kobieta. Pamiętam, jak hipnotyzowała mnie za każdym razem, gdy pojawiała się na ekranie. I bardzo podoba mi się jej filmowa rola i wizerunek. Ale ja generalnie uwielbiam przełamywanie utartych schematów. Chociaż kolonializmem wiało, faktycznie. Nie może być idealnie ;-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Bonda. Miliony razy oglądałam wszystkie części. Ale za tą postacią jakoś nigdy nie przepadałam ;)
OdpowiedzUsuńGrace Jones jest niewątpliwie dość charakterystyczną postacią, ale nie darzyłam jej nigdy szczególną sympatią.
OdpowiedzUsuńRozumiem to. Wzbudza dość skrajne emocje swoim sposobem bycia :)
UsuńZdałam sobie sprawę, że dawno oglądałam Bonda. Trzeba do niego wrócić ;)
OdpowiedzUsuń